// Kąpiele Zimowe i nie tylko :-): 12/01/2011 - 01/01/2012

sobota, 24 grudnia 2011

Życzenia Świąteczne :-)

Już słychać kolędy, już pachnie świętami...
Syn Boży się rodzi, by zamieszkać z nami.
W betlejemskiej grocie, w żłóbku na sianie
I w każdym kościele jest Jego mieszkanie!
My więc jak pasterze do Niego idziemy,
Dziecięcą modlitwę w darze Mu niesiemy.
Prosimy w modlitwie o pokój na świecie,
By było szczęśliwe trzecie Tysiąclecie.
By jedność i zgoda wszędzie panowały:
Błogosław nam, Jezu, Panie, Boże mały!
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia
przyjmijcie ode mnie skromne życzenia.
Niech nadchodzące Święta będą dla Was niezapomnianym czasem spędzonym bez pośpiechu, trosk i zmartwień.
Życzę, aby odbyły się w spokoju, radości wśród
rodziny, przyjaciół oraz wszystkich bliskich Wam osób. 
Gdy nadejdzie dzień Wigilii i opłatek weźmiecie w
ręce, chociaż jestem gdzieś w oddali z Wami będzie moje serce.
Miłej i pełnej nastroju Wieczerzy Wigilijnej -
zdrowia, spełnienia marzeń.
Pokoju serca, wiary, nadziei i miłości.
=Psotny Morsik Wam Życzy=

środa, 7 grudnia 2011

IX Półmaraton Świętych Mikołajów :-)

Witam ponownie :-) Jak już się rozpisałem to i złożę krótkie sprawozdanie z ostatniego wydarzenia, w którym brałem udział czyli z IX Półmaratonu Świętych Mikołajów :-) Z pewnością powiecie mi, że to była głupota z mojej strony tułać się do Torunia z obolałymi żebrami:-) Już na wstępie bez sprzeciwów przyznaję Wam rację, ale jeśli dotrwacie do końca tego postu, przyznacie mi rację, że warto było. Oczywiście przygotowałem się do tego biegu w postaci podwójnej dawki środków przeciwbólowych oraz bandaża elastycznego. Aby Was uspokoić dodam tylko, że pobiegłem tylko i wyłącznie na tzw. zaliczenie, wybieganie a co najważniejsze wspólnie z koleżanką klubową prowadziliśmy do mety jeszcze jedną koleżankę, która biegła na tym dystansie po raz pierwszy:-) Cóż to za wspaniałe uczucie, móc pobiec sobie bezstresowo bez specjalnego wysiłku pomijając lekki ból w boku. Ogólnie chcieliśmy doprowadzić koleżankę do mety w ciągu dwóch godzin, ale i tak nie było źle, ponieważ ukończyliśmy wspólnie bieg na dystansie 21,097 Km w ciągu 2 godzin 3 minut i 38 sekund :-) Wrażenia z biegu są bezcenne i aby zobrazować tą atmosferę wrzucę zdjęcia z tego biegu, a komentarz pozostawiam Wam, moi drodzy czytelnicy i obserwatorzy :-) Nie dodałem jeszcze, że w ramach tego biegu została zorganizowana akcja charytatywna mająca na celu zbiórkę wszelakiego rodzaju rzeczy przydatne dla dzieci z miejscowego domu dziecka. Jak widać na załączonym obrazku i My zawieźliśmy kilka prezentów dla tych biednych dzieciaczków:-)



  
Poniżej kilka zdjęć już na samym starcie, a było nas wszystkich razem 1720 uczestników, którzy ukończyli ten bieg :-)

    A poniżej już zdjęcia z samej końcówki biegu oraz wspaniały finisz :-)


Plan był taki, że będę biegł w środku no ale niestety środki przeciwbólowe chyba powoli przestawały działać i musiałem trzymać bok, aby nie zejść z trasy na tych ostatnich metrach :-)
I właśnie dla takiej chwili warto biegać, ten błysk w oku koleżanki, którą prowadziłem od startu do mety, Czułem się jak pasterz, który musi dbać o swoje owieczki :-) 
Poniżej już zdjęcie wykonane prawdopodobnie telefonem komórkowym po biegu, z uśmiechami na twarzy oraz co najważniejsze z medalami w postaci dzwonków :-)
Oczywiście jeśli nadarzyła się okazja wskoczenia chociaż na chwilę na pudło, nie mogliśmy tego faktu nie wykorzystać :-)
 
A teraz czas na nagrody, które otrzymaliśmy za start w tym biegu, oczywiście medal w kształcie dzwoneczka, o którym wspomniałem już wcześniej i tradycyjnie już z moim numerem startowym:-)
A poniżej już sam dzwoneczek w trzech, różnych widokach :-)

 


 
I na zakończenie oczywiście nie mogło zabraknąć mojego najdroższego, małego Skarbka, który jako jedyny z rodziny cieszy się, że przywiozę kolejny medal do naszej, rodzinnej kolekcji:-)


 I teraz jak już mam wszystko to spokojnie mogę iść spać oraz życzyć Wam, moi drodzy, Kochani czytelnicy radości z odwiedzin tutaj, a jeśli dotrwaliście do końca to już będzie podwójny sukces:-) Teraz w wolnej chwili popatrzę jeszcze na obserwowane blogi, życząc Wam Dobranoc :-)  













wtorek, 6 grudnia 2011

Post Powitalny po ciężkiej podróży:-)

Witam wszystkich, którzy zostawili mi wspaniałe komentarze, dla których warto pisać, dla których moja bazgranina na tym blogu coś znaczy. Na wstępie muszę trochę wytłumaczyć dramatyczny tytuł ostatniego posta pożegnalnego. To był mój pierwszy lot taką oto piekielną maszyną:
 która po starcie zaoferowała mi takie oto wspaniałe widoki:
 Jako że nigdy wcześniej nie miałem okazji latać a przecież czasami taka maszyna zapomina, że ma latać wolałem się pożegnać na blogu tak na wszelki wypadek. Pokrótce dodam tylko, że to była tylko krótka podróż służbowa do siedziby firmy, która mieści się w Hamburgu:-) Jako, że się bałem musiałem zabrać ze sobą coś do przytulania, a ze mojego, ulubionego misia nie mogłem wziąć z sobą, więc musiałem poszukać kogoś w zastępstwie, co prawda nic nie jest w stanie zastąpić mi mojego misia przytulanki ale jak to mówią, lepszy rydz niż nic:-)
Lot do Lubeki przebiegł spokojnie i o czasie wylądowaliśmy na miejscu, a stamtąd autobusem po godzinie jazdy dotarliśmy do Hamburga, gdzie w hotelu musieliśmy uzupełnić ubytki płynów:-)
Trochę się przedłużyła ta aklimatyzacja z obcym miejscem, a już następnego dnia "wypoczęci" ruszaliśmy na spotkanie atrakcji, które zostały dla nas przygotowane:-) Pierwszym miejscem był miejscowy "Dom Strachu" czyli "Hamburg Dungeon"
  
Wejście przedstawia się bardzo imponująco i na sam widok już chciało się wejść dalej. Jako grupa zorganizowana musieliśmy chwilę poczekać, ale dzięki temu mogliśmy jeszcze porobić kilka fotek.
 
Powyżej, nasza mała grupka z oddziałów: Bremerhaven, Hamburg oraz Gdynia :-) A poniżej już fotka pamiątkowa z samego "Domu strachów"
 Niestety już w trakcie zwiedzania nie można było wykonywać zdjęć pod karą wydalenia z muzeum. Po zakończeniu zwiedzania okazało się, że zakaz był uzasadniony, ponieważ za zdjęcia wykonane przez muzeum w formacie 10cm * 15cm kosztowały "tylko" 11,99 EUR :-)jak dla mnie cena kosmiczna za zdjęcie:-)
Po wyjściu chwila relaksu w wydzielonym pomieszczeniu socjalnym 
 
 i odpoczynek 

aby nabrać sił na kolejną atrakcję, która skończyła się dla mnie lekką kontuzją, a atrakcją tą były wyścigi gokartami. To również był mój debiut w takiej zabawie i nie mogłem nie skorzystać oczywiście, ale cenę za to płacę jeszcze do chwili obecnej obolałymi żebrami:-)
Powyżej jeszcze byłem przed kolizją, a korzystając z okazji mogłem stanąć na podium chociaż do zdjęcia:-) Później już tylko lekkie uderzenie w bok mojego gokarta, ukłucie po żebrami i myślałem, że na tym się skończy... nie skończyło bo po trzech dniach poleciałem do lekarza prawie na kolanach bo każde kichnięcie sprowadzało mnie do parteru z bólu. Na moje szczęście prześwietlenie nie wykazało żadnych zmian pourazowych:-) A tak wyglądały te ryczące i ziające ogniem potwory niewinnie zwane gokartami
To był właśnie ten feralny wyścig, w którym doznałem lekkiej kontuzji:-)

Po wyścigach oczywiście zwycięzcom wręczono puchary a wszyscy zostali udekorowani pamiątkowymi medalami
Medal wyglądał tak, zdjęcie jest słabej jakości ale niestety nie udało mi się zrobić lepszego:-)

Po uroczystej dekoracji oraz wręczeniu nagród udaliśmy się na wydzielona dla nas salę bankietową, aby kontynuować integrację :-) Do hotelu wróciliśmy ok. godz. 22-giej i jak zwyczaj polski nakazuje szliśmy spać ok. godz.3:00
W niedzielę rano śniadanko i o 10-tej musieliśmy opuścić hotel, a że mieliśmy jeszcze trochę czasu do autobusu, udaliśmy się jeszcze na małe zwiedzanie Hamburga:-)
 
Szopka 

  Jako, że z natury mam dobre serce nie mogłem odmówić pomocy napotkanemu człowieczkowi, który na "Szundach" niósł dwa kubełki z farbą :-) A po ciężkiej pracy czas na chwilę gimnastyki
  
a że w dalszym ciągu było zimno musieliśmy znaleźć szybko sposób na rozgrzewkę i zafundowaliśmy sobie tamtejszego grzańca a kubek wykupiliśmy na pamiątkę :-)




 Ten ogrom i przepych wystaw był taki wspaniały i piękny, że postanowiłem się z Wami tym pięknem podzielić. Ale jak to zwykle bywa co dobre to i szybko się kończy i musieliśmy wyruszyć w drogę powrotną do domu. Od południa zaczął padać już deszcz a później jeszcze doszedł do tego wiatr. Z Hamburga wracaliśmy również autokarem do Lubeki i stamtąd już samolotem do domku. Przy samym lądowaniu lekko nas wytrzęsło i mało mi żołądka nie potarmosiło ale obeszło się bez komplikacji :-) W trakcie lotu powrotnego zakupiłem jeszcze mały prezencik dla mojego, kochanego szkraba, którego uśmiech cenię ponad wszystko:-)Oto co dostał po powrocie do domku :-)

Na tym zakończę to sprawozdanie jeszcze raz serdecznie dziękując wszystkim, którzy tutaj czasem zaglądają, czasem zostawią znak po sobie w postaci komentarza oraz pozostałym czytelnikom, którzy zaglądają tutaj z czystej ciekawości:-) Mam jeszcze jedno sprawozdanie do skrobnięcia i może uda mi się to jeszcze dzisiaj. Życzę miłej lektury:-)
Na zakończenie jeszcze tylko dodam, że udało mi się tutaj dommokoszy wygrać tę cudowną skarbonkę, którą otrzyma oczywiście mój mały Skarbek :-)