// Kąpiele Zimowe i nie tylko :-): 08/01/2011 - 09/01/2011

piątek, 19 sierpnia 2011

Ciężki powrót do pracy oraz sprawozdanie z urlopu:-)

Witam wszystkich moich Kochanych czytelników po moim zasłużonym ale jakże krótkim urlopie.Krótkim ale starałem się spędzić go jak najwięcej na prostym nic nie robieniu pomijając 20 kilometrowe przebieżki treningowe przed Maratonem przez trzy dni, ale to się nie liczy. Pogoda dopisała bo nie było zbyt gorąco i kilka dni spędziliśmy na wycieczkach z moim dzielnym synkiem Kacperkiem:-)
Popływaliśmy sobie po porcie stateczkiem bo sam pamiętam,że dla mnie w jego wieku to było niezapomniane przeżycie. Kiedy płynęliśmy zaczął padać lekki deszczyk, który nas nie zniechęcił.Poniżej kilka zdjęć z tej wycieczki:-)

















Następnego dnia kolejny dzień spędzony wspólnie z moim dzielnym rozbójnikiem i kolejny wypad tym razem do oceanarium, może i dla Kacperka była to atrakcja ale osobiście nie polecam. Pamiętam to oceanarium z moich młodzieńczych lat i powiem Wam szczerze, że się zawiodłem. Myślałem, że przez te kilkanaście lat coś się zmieniło. Nic bardziej mylnego, ale to może tylko moja opinia. Poniżej kilka zdjęć z tej wycieczki


 









































 






















Po wyjściu z zacnego akwarium jeszcze zaserwowałem Kacperkowi przejazd rowerem


 Nie mogło też zabraknąć i zimnego loda z zabawką niespodzianką w takim pięknym, słonecznym dniu






















Po tych miejskich atrakcjach pojechaliśmy całą rodzinką na wieś, gdzie również odwiedziliśmy bardzo niesforną i bardzo ruchliwą osóbkę, którą zapewne poznajecie.Musiałem aż z Gdyni przyjechać do niej aby rozpalić ognisko. W nagrodę za rozpalone przez Tatusia ognisko, Kacper otrzymał od ciotuni tarczę ze swym imieniem oraz miecz dla prawdziwego rycerza:-)
Kawa w magicznym kubku w takim towarzystwie - Bezcenna :-)


 Niestety urlop bardzo szybko minął i trzeba było wracać do domu, ale nie wracałem sam bo porwałem od mojej Siostruni córcie i wracaliśmy we trójkę pociągiem po czułych pożegnaniach na stacji
 Tak oto zostałem pożegnany przez Ciocię Tolę i razem z córciami pojechaliśmy zdobywać świat naszymi Polskimi Kolejami Państwowymi, które pomimo rzekomych przemian zmierzają ku lepszemu :-) Już teraz nie wiadomo czyje są tory, czyje są wagony a maszynista ma swoją działalność gospodarczą.Nikt nie wie kto odpowiada za zaplecze socjalne na dworcach i czy pociąg na który się czeka przyjedzie. 
Jak widać dojechaliśmy cało i szczęśliwie a pozostała ekipa dotarła już samochodem do celu. Niestety musieliśmy dokonać podziału kto samochodem a kto pociągiem ponieważ w sumie było nas sześcioro. Jechałem pociągiem jako opiekun grupy a Dominika i Weronika towarzysko aby umilić mi czas podczas tej monotonnej podróży do domu. Ciocia Tola oraz dwie jej córki: Weronika i Dominika przyjechały do Gdynia do mnie w odwiedziny a przy okazji na koncert Ani Wyszkoni. Koncert był wspaniały a klimat niepowtarzalny. Piękna muzyka w scenerii Gdyńskiej plaży. Tego się po prostu nie da opisać, to trzeba przeżyć aby doświadczyć tej niesamowitej atmosfery. Kacper był tak zafascynowany koncertem i efektami, że nie chciał jechać do domu a już o spaniu nie było mowy. Poniżej zdjęcie, które ukradłem Dominice aby wkleić je na tym blogu zrobione bezpośrednio po koncercie. To jest chyba jedyne zdjęcie na którym jestem z rodzinką w komplecie
Rodzinka prawie w komplecie :-)
  A tutaj żonkosia moja poszukuje podusi do spania, podczas gdy dzieci nawet o tym nie chcą słyszeć
Rycerz i śpiąca królewna :-)
 Właśnie o tych wspaniałych dzieciach mówię, a przecież to już prawie dorosłe kobietki:-)


Tak oto małymi kroczkami powoli dochodzimy do końca, rodzinka pojechała a ja jak już wspomniałem dokładnie 15 sierpnia wystartowałem w XVII maratonie Solidarności. Miałem obawy do samego startu czy jestem gotowy aby wystartować na takim dystansie. Teraz już mogę powiedzieć, że jestem maratończykiem w pełni tego słowa znaczeniu. Jestem  zwycięzcą nad swoimi słabościami tak jak 620 pozostałych sportowców, którzy ukończyli ten bieg, a ukończyłem go na 150 pozycji z czasem 3 godziny 36 minut i 22 sekundy czyli zgodnie z założeniami złamałem 4 godziny :-)Pogoda nam dopisała bo rano padał deszczyk, który nam towarzyszył również po drodze. Dla przypomnienia dodam tylko, że był to mój pierwszy start na takim dystansie, który dla przypomnienia podam,liczy dokładnie 42,195 km:-) Jestem zadowolony i bardzo dumny z siebie, nigdy nie sądziłem że ukończę tego typu imprezę.Nie pisałem tak długo ponieważ odpoczywałem i nadal odpoczywam, a nogi cały czas bolą. Ale frajda i satysfakcja z ukończenia takiego biegu jest bezcenna i z pewnością będzie jeszcze kilka takich startów, a może i nawet kilkanaście?:-)
Poniżej kilka zdjęć z biegu, które wykonała koleżanka jadąc cały czas za nami na rowerze z zapasami wody i żywności:-) Kolega Piotr natomiast sprawił nam niespodziankę, nieoczekiwanie czekając na mecie i stąd  jego zdjęcia na mecie
Tak wyglądaliśmy przed startem

































... i po ukończonym wyścigu, zadowoleni i szczęśliwi :-)


Biegłem dla Foki i Morświna aby pokazać ludziom, że na Bałtyku nie jesteśmy sami:-)


Tusz przed debiutowym startem :-)
Pierwsze kilometry w nogach :-)
Radość z przebytych  dwudziestu kilku kilometrów:-)
Finisz na metę i radość z ostatnich pokonywanych metrów:-)























Meta: satysfakcja z ukończenia, radość z pokonania słabości i... wielki ból nóg :-)


No i oczywiście na koniec nie może zabraknąć najważniejszego, czyli trofeum dla każdego uczestnika biegu, który dotarł na metę w regulaminowym czasie czyli 5 godzin i 30 minut. Tradycyjnie już,aby bardziej naświetlić rozbieżność czasową z jaką zawodnicy ukończyli Maraton solidarności podam, że zawodnik, który pokonał dystans 42,195 km jako pierwszy dokonał tego w czasie 2:23:37, natomiast ostatnia uczestniczka pokonała ten sam dystans w czasie 5:25:19.

Myślę, że jakoś dorwaliście do końca i wybaczycie mi moją absencję tutaj a tym bardziej na blogach, które obserwuję. Jeszcze na zakończenie chciałbym ponownie Wam wszystkim moi drodzy czytelnicy, obserwatorzy oraz koledzy i pewnie koleżanki też, którzy ze mną trenują i cierpliwie znoszą moje marudzenie, serdecznie podziękować za wsparcie i motywację aby dalej realizować mój cel. Dla wytrwałych oczywiście jeszcze jedno zdjęcie głównego zainteresowanego moimi medalami a właściwie naszymi:-)