// Kąpiele Zimowe i nie tylko :-): Ciężki powrót do pracy oraz sprawozdanie z urlopu:-)

piątek, 19 sierpnia 2011

Ciężki powrót do pracy oraz sprawozdanie z urlopu:-)

Witam wszystkich moich Kochanych czytelników po moim zasłużonym ale jakże krótkim urlopie.Krótkim ale starałem się spędzić go jak najwięcej na prostym nic nie robieniu pomijając 20 kilometrowe przebieżki treningowe przed Maratonem przez trzy dni, ale to się nie liczy. Pogoda dopisała bo nie było zbyt gorąco i kilka dni spędziliśmy na wycieczkach z moim dzielnym synkiem Kacperkiem:-)
Popływaliśmy sobie po porcie stateczkiem bo sam pamiętam,że dla mnie w jego wieku to było niezapomniane przeżycie. Kiedy płynęliśmy zaczął padać lekki deszczyk, który nas nie zniechęcił.Poniżej kilka zdjęć z tej wycieczki:-)

















Następnego dnia kolejny dzień spędzony wspólnie z moim dzielnym rozbójnikiem i kolejny wypad tym razem do oceanarium, może i dla Kacperka była to atrakcja ale osobiście nie polecam. Pamiętam to oceanarium z moich młodzieńczych lat i powiem Wam szczerze, że się zawiodłem. Myślałem, że przez te kilkanaście lat coś się zmieniło. Nic bardziej mylnego, ale to może tylko moja opinia. Poniżej kilka zdjęć z tej wycieczki


 









































 






















Po wyjściu z zacnego akwarium jeszcze zaserwowałem Kacperkowi przejazd rowerem


 Nie mogło też zabraknąć i zimnego loda z zabawką niespodzianką w takim pięknym, słonecznym dniu






















Po tych miejskich atrakcjach pojechaliśmy całą rodzinką na wieś, gdzie również odwiedziliśmy bardzo niesforną i bardzo ruchliwą osóbkę, którą zapewne poznajecie.Musiałem aż z Gdyni przyjechać do niej aby rozpalić ognisko. W nagrodę za rozpalone przez Tatusia ognisko, Kacper otrzymał od ciotuni tarczę ze swym imieniem oraz miecz dla prawdziwego rycerza:-)
Kawa w magicznym kubku w takim towarzystwie - Bezcenna :-)


 Niestety urlop bardzo szybko minął i trzeba było wracać do domu, ale nie wracałem sam bo porwałem od mojej Siostruni córcie i wracaliśmy we trójkę pociągiem po czułych pożegnaniach na stacji
 Tak oto zostałem pożegnany przez Ciocię Tolę i razem z córciami pojechaliśmy zdobywać świat naszymi Polskimi Kolejami Państwowymi, które pomimo rzekomych przemian zmierzają ku lepszemu :-) Już teraz nie wiadomo czyje są tory, czyje są wagony a maszynista ma swoją działalność gospodarczą.Nikt nie wie kto odpowiada za zaplecze socjalne na dworcach i czy pociąg na który się czeka przyjedzie. 
Jak widać dojechaliśmy cało i szczęśliwie a pozostała ekipa dotarła już samochodem do celu. Niestety musieliśmy dokonać podziału kto samochodem a kto pociągiem ponieważ w sumie było nas sześcioro. Jechałem pociągiem jako opiekun grupy a Dominika i Weronika towarzysko aby umilić mi czas podczas tej monotonnej podróży do domu. Ciocia Tola oraz dwie jej córki: Weronika i Dominika przyjechały do Gdynia do mnie w odwiedziny a przy okazji na koncert Ani Wyszkoni. Koncert był wspaniały a klimat niepowtarzalny. Piękna muzyka w scenerii Gdyńskiej plaży. Tego się po prostu nie da opisać, to trzeba przeżyć aby doświadczyć tej niesamowitej atmosfery. Kacper był tak zafascynowany koncertem i efektami, że nie chciał jechać do domu a już o spaniu nie było mowy. Poniżej zdjęcie, które ukradłem Dominice aby wkleić je na tym blogu zrobione bezpośrednio po koncercie. To jest chyba jedyne zdjęcie na którym jestem z rodzinką w komplecie
Rodzinka prawie w komplecie :-)
  A tutaj żonkosia moja poszukuje podusi do spania, podczas gdy dzieci nawet o tym nie chcą słyszeć
Rycerz i śpiąca królewna :-)
 Właśnie o tych wspaniałych dzieciach mówię, a przecież to już prawie dorosłe kobietki:-)


Tak oto małymi kroczkami powoli dochodzimy do końca, rodzinka pojechała a ja jak już wspomniałem dokładnie 15 sierpnia wystartowałem w XVII maratonie Solidarności. Miałem obawy do samego startu czy jestem gotowy aby wystartować na takim dystansie. Teraz już mogę powiedzieć, że jestem maratończykiem w pełni tego słowa znaczeniu. Jestem  zwycięzcą nad swoimi słabościami tak jak 620 pozostałych sportowców, którzy ukończyli ten bieg, a ukończyłem go na 150 pozycji z czasem 3 godziny 36 minut i 22 sekundy czyli zgodnie z założeniami złamałem 4 godziny :-)Pogoda nam dopisała bo rano padał deszczyk, który nam towarzyszył również po drodze. Dla przypomnienia dodam tylko, że był to mój pierwszy start na takim dystansie, który dla przypomnienia podam,liczy dokładnie 42,195 km:-) Jestem zadowolony i bardzo dumny z siebie, nigdy nie sądziłem że ukończę tego typu imprezę.Nie pisałem tak długo ponieważ odpoczywałem i nadal odpoczywam, a nogi cały czas bolą. Ale frajda i satysfakcja z ukończenia takiego biegu jest bezcenna i z pewnością będzie jeszcze kilka takich startów, a może i nawet kilkanaście?:-)
Poniżej kilka zdjęć z biegu, które wykonała koleżanka jadąc cały czas za nami na rowerze z zapasami wody i żywności:-) Kolega Piotr natomiast sprawił nam niespodziankę, nieoczekiwanie czekając na mecie i stąd  jego zdjęcia na mecie
Tak wyglądaliśmy przed startem

































... i po ukończonym wyścigu, zadowoleni i szczęśliwi :-)


Biegłem dla Foki i Morświna aby pokazać ludziom, że na Bałtyku nie jesteśmy sami:-)


Tusz przed debiutowym startem :-)
Pierwsze kilometry w nogach :-)
Radość z przebytych  dwudziestu kilku kilometrów:-)
Finisz na metę i radość z ostatnich pokonywanych metrów:-)























Meta: satysfakcja z ukończenia, radość z pokonania słabości i... wielki ból nóg :-)


No i oczywiście na koniec nie może zabraknąć najważniejszego, czyli trofeum dla każdego uczestnika biegu, który dotarł na metę w regulaminowym czasie czyli 5 godzin i 30 minut. Tradycyjnie już,aby bardziej naświetlić rozbieżność czasową z jaką zawodnicy ukończyli Maraton solidarności podam, że zawodnik, który pokonał dystans 42,195 km jako pierwszy dokonał tego w czasie 2:23:37, natomiast ostatnia uczestniczka pokonała ten sam dystans w czasie 5:25:19.

Myślę, że jakoś dorwaliście do końca i wybaczycie mi moją absencję tutaj a tym bardziej na blogach, które obserwuję. Jeszcze na zakończenie chciałbym ponownie Wam wszystkim moi drodzy czytelnicy, obserwatorzy oraz koledzy i pewnie koleżanki też, którzy ze mną trenują i cierpliwie znoszą moje marudzenie, serdecznie podziękować za wsparcie i motywację aby dalej realizować mój cel. Dla wytrwałych oczywiście jeszcze jedno zdjęcie głównego zainteresowanego moimi medalami a właściwie naszymi:-)
  


12 komentarzy:

  1. Gratulować Ci nie będę, bo ileż można:)
    za zdjęcia ze mną - uduszę:)cała reszta śliczna- w końcu wirtualne koleżanki poznają cała Twoją
    rodzinkę.:):)
    Kacperek- jego minka mówi sama za siebie- duma z tatusia go rozpiera:)
    I jeszcze zganię:co zrobiłeś z blogiem? strasznie długo mi się ładowało wszystko- czyżby ilość i wielkośc zdjęć?
    na koniec buziaki dla Was:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od czego by tu hmmmmm :)
    Po pierwsze super wypady synowi zorganizowałeś, tak sobie myślę, że nie tylko wyprawę stateczkiem będzie kiedyś wspominał,ale wspaniale spędzony czas z ojcem :)
    Magiczny kubek z kawą cudny, jako kawowy świrus oszalałam na jego punkcie :) pewnie najbardziej za wielkość :) a chwile z rodzinną faktycznie bezcenne.

    Maratonu gratuluję i podziwiam wytrwałość i zaparcie w dążeniu do celu.

    I znowu bezcenna duma w oczach Synka...tylko pozazdrościć takiego kochającego Taty.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluje ,gratuluje! Piekny usmiech dumnego z taty Kacperka to najmilszy medal.Dziekuje ze sie podzieliles wakacjami ,milo poznac Twoja wesola rodzinka.Ah ten polski Baltyk....czasem mi sie teskni,Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Morsiku witaj i WIELKIE gratulacje!!!!Fajnie spędziliście wakacje,a czas spędzony z rodziną BEZCENNY!Mam nadzieję,ze naładowaliście akumulatorki na cały rok!!!Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm dawno Cie nie było tu teraz zasypałeś nas tyloma fotkami oczywiście pozytywnie ;) że nie wiem na czym skupić mam uwagę ;)hmmm a więc tata na medal tak pięknie czas zorganizował, a na lody z niespodzianką sama bym się skusiła ;D jeszcze raz gratuluje i czekam na kolejne medale :) pozdrawiam.Czarownica :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno komentować przepięknie spędzony czas z rodziną.Żadne słowa nie są w stanie właściwie tego określić.Bo jakimi słowami można określać coś bezcennego.Tak jak już ktoś napisał .Szczęśliwa mina Kacperka mówi wszystko:)))
    Biegu i zdobytego trofeum oczywiście bardzo gratuluję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze , to czarne kolczaste na jednym ze zdjęć z oceanarium ,strasznie mi się podoba , czymkolwiek to to jest.Nastolatek twierdzi jakoby było najeżone jak ja ( o nieład artystyczny zwany fryzurą chodzi) , pewnie dlatego jakowąś sympatię do zwierza poczułam. Po drugie , gratuluję udziału w tak wielkim przedsięwzięciu jakim jest maraton , wyniku i kolejnego trofeum . Po trzecie serdecznie pozdrawiam Śpiącą Królewnę (czytaj : Twą lepszą połowę ) Po któreś tam (pogubiłam się) , Rodzinna fotka rewelacyjna i co bardzo ważne uśmiechnięta ! Do Kacperka puszczam oko.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widze ze urlop byl udany,super zdjecia!Dziekuje Ci za odwiedzinki mojego bloga,no i za mile komentarze:)Pozdrawiam bardzo serdecznie i zycze milego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiadając na Twój komentarz - Na Bulwarze stopa moja nie postała, zaś nad widok przedkładałam skakanie przez fale :)

    Niesamowicie wesołe zdjęcia, a ja swojego syna tramwajem wodnym przeciągnęłam z Gdyni do Jastarni i z powrotem ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A tak wpadłam tylko napisać , że już przeczytałam i pewnie jak cała reszta obserwujących czekam na nowy wpis ;>

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam i dziekuje za mile słowa:)Pozdrawiam serdecznie i zycze Ci spokojnych snow:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ...tyle informacji na raz...nie mogłam nadążyć:-)))dawno mnie tu nie było...jestem pod wrażeniem:-))gratulacje za maraton...świetną masz rodzinkę:-)))...no i Kacperek widać zadowolony z atrakcji urlopowych wypadów...pozdrowienia dla całej Twojej sympatycznej rodzinki...fotki super :-)))

    OdpowiedzUsuń